środa, 29 maja 2013

z cyklu wymarzone wyprawy: Czarnobyl

Chyba każdy eksplorator marzy o Czarnobylu. Z całą pewnością Geniusze zawitają tam, gdy tylko pojawi się taka możliwość. A tymczasem...



pozbawieni wojny
zaprawiamy w boju wyobraźnie
w XXI wiecznym szklanym oku

my - pokolenie czarnobyla
spragnieni głodu walki
wyzbywamy się agresji

my - pokolenie czarnobyla
bez chęci przeżycia
połykamy antydepresanty

my - pokolenie czarnobyla
żądamy współczucia
i żółtych kaftanów bezpieczeństwa

my z pokolenia czarnobyla
również chcemy miłości
mutującej w chorych sercach

~ Dorka, Pokolenie Czarnobyla (źródło )



zobaczcie zdjęcia

 

A żeby nieco spuścić z tonu:  Spotted: Czarnobyl ;)

wtorek, 28 maja 2013

Fort reditowy (7, Bronowice)

Podobnież Fort nie jest dostępny publicznie, ale wszystko na miejscu zastać można pootwierane. Ma bardzo przyjemny klimat. Spotkamy w nim reditę, dziedziniec, wał, taras, most zwodzony, otwarte przejścia i pomieszczenia oraz ewentualnie kogoś z AMW ;) W XX wieku to był tylko magazyn, ale nie sądzę, by przeszkadzało to zamieszczeniu wierszy odnoszących się do II wojny światowej.

 

Deszcz jak siwe łodygi, szary szum,
a u okien smutek i konanie.
Taki deszcz kocham, taki szelest strun,
deszcz - życiu zmiłowanie.
Dalekie pociągi jeszcze jadą dalej
bez ciebie. Cóż? Bez ciebie. Cóż?
w ogrody wód, w jeziora żalu,
w liście, w aleje szklanych róż.
I czekasz jeszcze? Jeszcze czekasz?
Deszcz jest jak litość - wszystko zetrze:
i krew z bojowisk, i człowieka,
i skamieniałe z trwóg powietrze. (...)
Krzysztof Kamil Baczyński, Deszcze

 
They came for the communists,
and I did not speak up
because I wasn't a communist;
They came for the socialists,
and I did not speak up
because I was not a socialist;
They came for the union leaders,
and I did not speak up
because I wasn't a union leader;
They came for the Jews,
and I didn't speak up
because I wasn't a Jew.
Then they came for me,
and there was no one
left to speak up for me  Martin Niemöller, Nazi victim

 

 

Będziemy znowu mieszkać w swoim domu,
Będziemy stąpać po swych własnych schodach.
Nikt o tym jeszcze nie mówi nikomu,
Lecz wiatr już o tym szepcze po ogrodach.
Nie patrz na smutnych tych ruin zwaliska.
Nie płacz. Co prawda, łzy to rzecz niewieścia.
Widzisz: żyjemy, choć śmierć była bliska.
Wyjdźmy z tych pustych ulic na przedmieścia.
Mińmy bezludne tramwajów przystanki...
Nędzna kobieta u bramy wyłomu
Sprzedaje chude, blade obwarzanki...
Będziemy znowu mieszkać w swoim domu. (...)
Leopold Staff, Pierwsza przechadzka

środa, 22 maja 2013

Motel Krak

Miejsce zostało opuszczone w wyniku zadłużenia i wjazdu komornika. Wszystko jak było, tak zostało - nawet pościel w kwaterach. Teren jest wart grubą forsę i toczą się o niego zaciekłe procesy. Motel, zrujnowany, gnijący, stoi tylko dlatego, że bitwa toczy się z właścicielami wywłaszczonymi jeszcze za PRLu. To miejsce znała cała okolica, a imprezy przechodziły do legendy.

 

 

Podróże sen­ty­men­talne wy­magają od­wa­gi. Uświada­miają nam, że po daw­nych emoc­jach nie ma już śladu.

Virginia Woolf 






Nieco drwin i objawień i nieco bezczasu
W mroku czujnych podziemi a uczta gotował
Tak się schodzi samotnych ciżba pogrobowa
Na obrzęd wspólnej ciszy, wspólnego hałasu.

Tu w tym gnieździe, zbyt twardym dla piskląt porodu,
Każdy resztę swych braci wzrokiem niepokoi,
Aby zbadać, czy giną, jak mężom przystoi:
Nie bez szczęku zbroicy i nie bez powodu... 

Bolesław Leśmian, Uczta










w barku się złoci whisky pachnie dżin
a w perspektywie mały childrenplan
w sobotę party a w niedzielę klin
w kuchni nie kapie chromowany kran
na gazet szpaltach cyfr zawiły splot
mami mamoną akcji żabi skok
choć głowa sięga niebotycznych kwot
konkretna głowa i konkretny krok

twoja wielka stabilizacja

wiśniowy dżemik wyścigowy puls
klepki parkietu barwny depcze tłum
a później atak jak w Chicago Bulls
tyle że serca takie małe bum
leżysz na łóżku europejską face
grymas ci ściągnął linią prostą grasz
wykresu serca skończył się twój rejs
już nic nie widzisz spokój święty masz

Robert Kasprzycki, Toast z dżemem

Miejsce X

Niestety, genialny, piękny, ogromny kompleks krakowski w większej części już nie istnieje. Hale wyburzane, taśmociąg odgrodzony, praca wre. Jeden z robotników na miejscu nazwał mnie psychiczną, nawet nie dlatego, że wszystko się rozlatywało, a ja właziłam, gdzie się jeszcze dało. Przez to, że niemal rozpłakałam się z rozpaczy nad niszczeniem takich piękności ;) Więcej zdjęć - folder Miejsce X na Naz foto

 

 

Prze­baczcie mi, o wiel­cy poeci, którzy jes­teście obec­nie gar­stką po­piołów i spoczy­wacie w ziemi! Prze­baczcie! Wy jes­teście półbo­gi, a ja jes­tem je­no dziec­kiem, które cier­pi. Ale pisząc te słowa, niepo­dob­na mi was nie przekląć. Cze­muście nie opiewa­li za­pachu kwiatów, głosów na­tury, miłości, win­nej la­torośli i słońca, la­zuru i piękności. Bez wątpienia zna­liście życie i bez wątpienia zna­liście cier­pienie, i świat wa­lił się dookoła was, i płaka­liście na je­go ruinach, i roz­pacza­liście (...)

Alfred Musset












Odpływa już ostatni statek stąd
Nikt się potem nie zabierze, będzie lament i łamanie rąk
Tak dzisiaj tu została zabita demokracja
Jacyś ludzie wyrzucili ją do ubikacji
Ta kraina to ruina, pies obdarty flaki żre
Wiecznie zły menelich pragnie bić po twarzy mnie
Bo nie jestem z tych stron, a to bardzo źle rokuje
Jego wizji świata i ja zaraz to poczuję(...)

Kazik, Legenda Ludowa

  





Opuszczone miejsca umierają.

Wiesław Myśliwski

Bały (nieczynny most nr 4)

Obok znajduje się czynny most, po którym nie polecam chodzić. Bajeczne miejsce, nieopodal wejście do bunkrów, a po przejściu kilkuset metrów nieczynnymi torami Lokomotywownia w Pyskowicach. Skoro mowa o moście, po którym nie kursują pociągi, pragnę przypomnieć Haśkę Poświatowską.

 

Haśka Poświatowska (1935-1967)

Mając zaledwie 19 lat wyszła za mąż, w wieku 21 lat zostaje wdową. Jako 23-letnia kobieta, już okrutnie doświadczona, wydaje swój debiut poetycki (Hymn Bałwochwalczy - 1958), który w rezultacie jest jednym, długim trenem na cześć zmarłego męża-kochanka i umierającej miłości. źródło



20 września 1967 roku Halina Poświatowska ostatni raz powitała szpitalne łóżko. Wcześniej – w pociągu, który wiózł ją do Warszawy – powiedziała do matki: "Ja już nie wrócę". Zaledwie kilkanaście dni po drugiej operacji "podłe serce" (tak nazywała je w listach) poetki przestało pompować życie.

(źródło: Damian Gajda, Lena Mazurska: Halina Poświatowska: kiedy umrę, kochanie)




mała siostra podróżuje teraz przez życie 
uśmiecha się do niej rudy konduktor stojący na stopniach wagonu 
on ma żonę i czworo dzieci nigdy niesytych 
a głód który mu drąży trzewia podobny do ich głodu 
żarłocznie patrzy na małą siostrę pan konduktor 
każę jej się przesiąść do następnego wagonu 
 następny wagon jest dla niepalących 
siedzi tu kilku staruszków wydaje się że drzemią 
myślę -- tu będzie bezpieczna rozglądam się gdzie ją posadzić 
gdy wtem chwytam spojrzenie spod półprzymkniętych powiek 
wymierzone w jej dziecinne ramiona i szczupłą szyję 
nie -- mówię -- tu zbyt duszno chodź znajdziemy miejsce dalej 

ciągnę już wzdłuż korytarza zadyszaną zmęczoną 
robi się tłoczno w przedziałach już wszystkie miejsca zajęte 
mężczyźni wsparci na oknach palą papierosy czytają gazety 
kobiety poprawiają włosy ich suknie wilgotne od potu 
stajemy pośród tłumu niepodobna przepchać się dalej 
słyszę że pociąg rusza i w biegu skaczę ze stopni 
 mała siostra odjeżdża milknie stukot kół...

Halina Poświatowska, Podróż pociągiem osobowym 

wtorek, 21 maja 2013

Szpital nad Świdrem

Istnieje kilka teorii, kto miał tam rezydować. Najbardziej potwierdzalną opcją jest zakład opieki, także nad osobami chorymi psychicznie (długie dociekania wśród źródeł i okolicznych bywalców). Miejsce zostało zagospodarowane przez dzikich, agresywnych lokatorów z psami, dlatego wejście gwarantuje sporo adrenaliny. Zdjęcia te dodałam na forgotten, pod Opuszczonym kompleksem budynków Otwock. Więcej Naz foto

 

To polowanie, to na wilki trwa obława
śmiertelny bieg
skrwawiony śnieg
nadziei brak
charkoczą wściekłe psy, a my nie mamy prawa
granicy przejść czerwonych rozwieszonych flag (...)

Włodzimierz Wysocki, Polowanie na wilki 

(znane w coverze Piotr Rogucki & Joanna Lewandowska)




Myśliwy jeszcze ma broń i trzyma smycze,
Lecz las jest nasz i łąki też są nasze!
Wilk wolny - wyje, na smyczy pies - skowycze
I bać się musi i swoich braci straszyć. (...)

Jacek Kaczmarski, Obława IV




Nikt broni nie wymierzy i nie podniesie pałki
Po dzikich, wolnych wilkach zostały tylko sny
Nie krzykną już "obława", nie będzie żadnej walki
Bo nie ma więcej wilków, zostały tylko psy (...)

Martin Lechowicz, Obława V


Zofiówka

Zginęło tam ponad 100 osób żydowskiego pochodzenia w ramach "terapii" likwidacja życia niewartego życia. Także matka Juliana Tuwima. Więcej zdjęć na Naz foto

Julian Tuwim:

 

Umrę ci kiedyś.

Oczy mi zamkniesz.

I wte­dy — swoje

Smut­ne, zdziwione,

Bar­dzo otworzysz. 














 Gdy znów do murów klajstrem świeżym
Przylepiać zaczną obwieszczenia,
Gdy "do ludności", "do żołnierzy"
Na alarm czarny druk uderzy
I byle drab, i byle szczeniak
W odwieczne kłamstwo ich uwierzy,
Że trzeba iść i z armat walić,
Mordować, grabić, truć i palić;
Gdy zaczną na tysięczną modłę
Ojczyznę szarpać deklinacją
I łudzić kolorowym godłem,
I judzić "historyczną racją",
O piędzi, chwale i rubieży,
O ojcach, dziadach i sztandarach,
O bohaterach i ofiarach (...)














Przetrwam... Minęły lata i lata przeminą,
Będzie tysiąc utraceń i tysiąc zdobywań,
Będę tęsknił - godzina pójdzie za godziną
W tańcu żalów, nadziei, łez i oczekiwań.

Przetrwam... Lecz dzień nastanie, gdy wśród wielkiej głuszy
Coś ostatniego skona pod męki ogromem:
Wygaśnie Płomień Święty w umęczonej duszy,
A dom Twój już nie będzie dla mnie Bożym Domem.

I wtedy wielką ciszą żywot swój pocieszę,
I będzie cisza owa - Tobie przebaczeniem.
I winę Twoją straszną i grzech Twój rozgrzeszę,
Modląc się za Twą duszę ogromnym milczeniem.